FELIETON
Trzeba w sobie coś mieć. Coś, co pozwala na ekspresję emocji talentu i wrażliwości na to, co dookoła ma miejsce. I Zachwyca. I wzrusza. Mania fotografowania jest egzemplifikacją takiej postawy.
Od pewnego czasu jarosławska – i nie tylko jarosławska – sztuka dzieje się w plenerze. Jazz, fruwające i przypięte do drzewa poetyckie strofy, taniec, fotografia itede itepe. Oddech lata wymiata sztukę z murowanych ośrodków. Tak jest w Parku Baśki Puzon, w Rynku, w rejonie tarasu widokowego i w wielu innych miejscach.
Jarosław ma to do siebie, że nieustannie ujawniają się w nim nowe talenty. A te, które zabłysły lat temu ileś nadal komunikują światu, że tworzyć można w nieskończoność. Fotografia jest tego najbardziej transparentnym przykładem. W piątek w południe fotografia przylgnęła na godzin parę do ogrodzenia przy placu Mickiewicza. Piękna, dojrzała, kreatywna i alegoryczna.
To, że fotografia trafiła na ulicę zawdzięczamy Klubowi „Atest 70” i jego członkom – Dagmarze Czekańskiej, Barbarze Kiełt, Annie Inglot, Krzysztofowi Mrukowi, Krzysztofowi Peszko, Jackowi Czarniecklemu, Jerzemu Ślusarzowi , Jerzemu Zajchowskiemu i Markowi Abramowiczowi.
Fotograficy z „Atestu 70” zapowiadają, że ich fotografie będą się pojawiać także w innych rejonach Jarosławia.
Tekst i foto: HENRYK GRYMUZA