Widziałem go może dwa razy w swoim życiu. Był dla mnie legendą niezwykłą, taką wokół której szalone anioły zatańczą rocka skrzydłami dając wyraźny znak do wspólnej ekspresji radości, a mistrzowie kabaretu poślą władzy słów rozumnych parę. Bez niego Kraków jest inny. Dzisiaj mija 86 rocznica Jego urodzin…
Piotrze, gdzie podział się Twój dzwonek ? Czy zabrałeś go do Nieba by zwoływać bohemę królewskiego miasta. Bo tam ponad Tęczą granie, śpiewanie i kabaretowe gadanie jest z całą pewnością potrzebne. Jeśli to prawda, to ześlij nam jakiś znak. Choćby taki jaki podarowałeś Andrzejowi Sikorowskiemu:
Spotkałem wczoraj Piotra we śnie, w Rynku, po kabarecie.
Miał obok siebie gwiazdy dwie: Ankę Szałapak i Becię.
Gdy zapytałem, dokąd w noc idzie kompania cała,
odpowiedzieli: "Jeden krok: na Bracką, do Turnaua".
Ledwie minęło parę chwil i już stukamy w bramę;
Grzesiek szykuje wódkę i siada za fortepianem.
Piotr opowiadać zaczął tak, że migotały słowa;
po brodzie mu płynęła łza czterdziestoprocentowa.
Zegar zadzwonił - jak to w snach - zachłysnął się kurantem;
i wtem Wójcicki stanął w drzwiach z fasonem i belcantem.
Wręczył Piotrowi bukiet róż, zaśpiewał: "Czas się zbierać!
taksówki podstawione już; do Maszyc, do Preisnera!".
Piotrze ! Cicho jakoś w tej Twojej piwnicy. Może, jeśli nie ona to z wysokości Niebios przypodoba Ci się Dom Attavantich w Jarosławiu. Ten także ma piwnice. Tyle, że bez wyszynku…
HENRYK GRYMUZA
Foto: krakow.gosc.pl, www.starosadeckie.info
Od autora:
Piotr Skrzynecki odszedł 27 kwietnia 1997 roku. Poczciwy był to Żyd i równie szlachetny Polak.
Na zdjęciu z Piotrem Leszek Długosz (po prawej)